maja 17, 2008

Greg Latour

Jezioro Allua jest częstym celem moich wypraw w poszukiwaniu szczupaka. W pobliskiej wiosce Inchigeelagh, Greg prowadzi gospodarstwo agroturystyczne Tir na Spideoga. Na miejscu można wypożyczyć łódkę z silnikiem, echosondę oraz uzupełnić brakujący sprzęt w niewielkim sklepie wędkarskim. Oczywiście poza wędkarstwem istnieje wiele innych możliwości aktywnego spędzenia czasu na farmie Grega. Zainteresowanych odsyłam na http://www.euroka.com/spideoga/. Greg, jest również miejscowym przewodnikiem wędkarskim, do czego predestynuje go ponad dwadzieścia lat doświadczeń na tej wodzie.
Wspólny sesja była więc, doskonałą okazją do poszerzenia wiedzy dotyczącej poszczególnych miejsc na jeziorze, a także do poznania nowych. Na zdjęciu Greg prezentuje największego ze szczupaków złowionych tego dnia. Ryba mierzyła dziewięćdziesiąt cztery centymetry.

maja 12, 2008

Rdzawiec


Rdzawiec, Pollachius pollachius, ryba dorszowata dorastająca do jednego metra długości. Jest częstą zdobyczą wędkarzy łowiących z brzegu, jak i z niewielkich jednostek wypływających w morze. Mierząca 60 cm ryba ze zdjęcia, została złowiona z brzegu na 8 cm, przeźroczyste kopyto na główce 16 g

maja 11, 2008

jIErkbait 2


Na początku maja miała miejsce powtórka zeszłorocznego spotkania jerkbait.pl Spotkanie zachowało swą luźną formułę, choć tym razem pojawiło się naście osób. Do Athlone zjechali się nie tylko mieszkający w Irlandii sympatycy jerkbait.pl ale również duża grupa z Polski a także pojedyncze osoby z UK i Niemiec.

Pierwszy dzień, podobnie jak w zeszłym roku spędziliśmy na wodach zatoki Inny na jeziorze Ree. Niestety niektórzy wędkarza nie mieli kontaktu z rybą. Nieliczne ryby, które zostały złowione tego dnia, nie przekraczały 70 cm. Drugi dzień to połowy na rzece Shannon. Tym razem na brak ryb nie można było narzekać, jednak ponownie największe szczupaki mierzyły zaledwie około 75 cm. Trafiał się oczywiście również okoń, jako przyłów.

A średnia, przeciętna ryba zlotu wyglądała niej więcej tak:

Wyniki wędkarskie nie zachwycały, organizacja kulała ale znaczna część uczestników była wystarczająco zadowolona z możliwości nawiązania osobistego kontaktu z kolegami, których do tej pory znali wyłącznie z Internetu.

maja 07, 2008

Sezon na bassy

Pierwsze kilka naprawdę ciepłych dni, zwiastuje rychłe pojawienie się europejskich bassów morskich w przybrzeżnych wodach półwyspu Dingle. Łowienie tych ryb w ciągu dnia nigdy nie przynosiło mi zadowalających rezultatów, tak więc; dni do wczesnego popołudnia spędzam poszukując rdzawców i dostępu do głębszej wody. Z różnymi wynikami. Niezależnie jednak, jakie by nie były, słusznym popołudniem zmieniam miejscówkę na znacznie płytszą, łagodnie opadającą ku głębszym wodom. Ponieważ droga zajmuje zwykle pomiędzy 30 km a 70 km zwykle odwiedzam, z grubsza po drodze położone, knajpy, bary, restauracje, celem posilenia się. Czasami trafia się przyzwoity obiad ze wszystkimi dodatkami, a czasami śmierdzący hamburger.
Około siódmej po południu, zwykle o tej porze roku, jestem już na miejscu. Pora jest wyjątkowo sprzyjająca gdyż trwające ciepłe dni, akurat zbiegają się pływem, który osiąga swoje minimum pomiędzy godziną dziewiątą a jedenastą w kolejnych dniach. Niska woda ciepłym wieczorem w Dingle, brzmi jak recepta na bassa.
Wysokie buty do brodzenia, niewielkie pudełko wypchane woblerami i zapasowymi agrafkami, dodatkowy polar na nocną porę i kurtka przeciwdeszczowa (w Irlandii nawet z jasnego nieba potrafi nagle lunąć), latarka, aparat i kilka innych drobiazgów wędkarskich. Wszystko spakowane w kamizelkę dla pełnej mobilności w nieraz trudnym terenie – wędka w garść i można ruszać.
Słońce chyli się ku zachodowi, na powierzchni wody widać stado żerujących makrel. Ptaki z dużej wysokości nurkują w gotującą się od ryb wodę. Ostatni spacerowicze wracają do swoich przystani. Pojedynczy wędkarze brną wśród porastających surowe skały, odsłoniętych przed odpływ łąk wodorostów, byle dalej w wodę.
Na początek zaczynam obławiać płytką wodę o piaszczystym dnie stykającą się z porośniętymi wodorostami skałami. Miejscówka wymaga nieco wprawy, aby nie zahaczać za często woblera w końcowej fazie ściągania, oraz dobrego przemyślenia jak zamierzam lądować rybę, aby nie utknęła w wodorostach.
Szpiedzy oczywiście nie śpią a ich oczy wypatrzą i utrwalą poczynania Tomaszka
W tak sprzyjających warunkach nie trzeba czekać długo na efekty. Pierwszy labraks ląduje po kilkudziesięciu rzutach. Po nim kolejne, oraz przygodnie złowiona niewielka troć wędrowna, o której można przeczytać w poprzednim poście. Ryby nie przekraczają 50 cm, ale ich waleczność budzi podziw i daje wiele satysfakcji z holu.
Podczas pierwszego oraz ostatniego dnia, dołącza do mnie mój zacny kompan wędkarskich przygód tpe. To on złowił pierwsze bassy w tym roku, kilka dni wcześniej. To dodatkowo podnosi nasze morale gdyż mamy pewność, że bassy już są w okolicy. Poniżej zdjęcie, na którym tpe uwiecznił jedną ze złowionych ryb, wraz z zadowolonym wędkarzem.
Największa ryba podczas trzydniowej sesji ma ledwie 50 cm, kolejne 49 cm i 47 cm. Można powiedzieć, że są to ryby małe, jednak przyjemność łowienia jest niezrównana dzięki sposobowi ich walki oraz przepięknej scenerii, otaczającej wędkarza podczas połowów. Na większe egzemplarze przyjdzie pora jesienią, choć prawdopodobieństwo złowienia okazu, jeśli ryby są, zawsze jest większe od zera.
Wędkuję do godziny jedenastej jednak brania ustają zwykle już około dziesiątej. W miarę jak rok będzie postępował, okres brań będzie się przesuwał na późniejsze godziny. O tej porze roku jednak koniec bassowych łowów często kończy się jeszcze przy ostatnich promieniach słońca.
W podsumowaniu tegoroczny sezon na labraksa uważam za otwarty. Kilka dni spędzonych na rozmaitych łowiskach podczas nie tak znowu częstej tutaj słonecznej pogody. Ponad 400 km przejechanych po nieraz wąskich i wyboistych drogach. Jedzenie niepewnego sortu i sporo red bull-a. Oraz dwie zniszczone przez bassy kotwice woblerów. Nadal nie mogę się nadziwić, że te niewielkie ryby mają tyle siły.
Sezon ledwo otwarty przez przyrodę zostanie jednak niedługo zamknięty przez człowieka. Od 15 maja do 15 czerwca trwa okres ochronny na europejskiego bassa morskiego. Liczebność tych ryb nadal utrzymuje się na niskim poziomie, dlatego wszystkie bez wyjątku złowione ryby wracają do wody. Labraks rośnie bardzo powoli a jego największą wartość można odczuć, gdy walczy na końcu zestawu a nie, gdy jest rozkładany na pojedyncze związki chemiczne w naszych żołądkach.

maja 05, 2008

Troć wędrowna

Troć wędrowna (Salmo trutta trutta), ryba łososiowata dorastająca podobno to jednego metra. Trafia się regularnie, jako przyłów podczas łowienia labraksów. Ryby łowione w wodach morskich mają przynajmniej dwa lata. Branie i pierwsza faza walki są podobne do małego bassa. Operację odhaczenia ryby i wypuszczenia należy przeprowadzać raczej sprawnie, gdyż troć intensywnie się wije i skacze (przynajmniej te niewielkie egzemplarze, które znam), co może skończyć się poważnymi uszkodzeniami ciała ryby. Pozostaje mi jedynie życzyć sobie złowienia egzemplarza 7-mio kilowego, jaki ponoć został wyholowany w okolicy przez kolegę, kolegi...