października 03, 2015

Jesienne szczupaki

Nastała jesień a wraz z nią nadszedł czas na połowy szczupaków, a wraz z czasem na połowy szczupaków nadeszła pora na piętnaste Lough Allua Pike Challenge. Szczupakowe łowy zaczęły się więc tydzień wcześniej treningiem czy może rozgrzewką przed zawodami. Niestety cały dzień upłyną na monotonnym i bezowocnym poszukiwaniu ryb. Dopiero wieczorem, około godziny siedemnastej szczupaki zaczęły żerować i w przeciągu dwóch godzin złowiliśmy cztery ryby na dwóch wędkarzy. Dwie małe i dwie rozsądnych rozmiarów czyli ponad dziewięćdziesiąt centymetrów. Zadowoleni z takich wyników zakończyliśmy łowy już po zmroku.

Tydzień później ponownie pojawiliśmy się na zawsze gościnnym podwórku u Grega i witamy się z mniej więcej stałą ekipą widywaną regularnie raz w roku na Allua Pike Challenge.

Jak zwykle nagrody zachęcają do zdwojenia wysiłków celem osiągnięcia jak najlepszy rezultatów.

Szczególnie atrakcyjna wydawała się w tym roku nagroda za złowienie najdłuższej ryby. Grafika B&B Grega przyozdobiona przynętami poogryzanymi przez szczupaki z jeziora.

Dzień zawodów wyglądał podobnie jak nasze łowienie tydzień wcześniej. Niewiele akcji do późnego popołudnia, kiedy to ryby zaczęły żerować. Podobnie, kończę dzień z dwoma rybami na koncie, jedną małą a drugą w okolicy dziewięćdziesięciu centymetrów.

Dzień kończy się wręczeniem nagród i tradycyjnym grilem.


W tej edycji również ja mam przyjemność otrzymać nagrodę za jedną z trzech najdłuższych ryb






marca 22, 2015

Znakowanie bassów morskich

Pewnego wiosennego poranka wybrałem się jak zwykle na bassy razem z TPE, moim druhem w wędkarskiej przygodzie. Tym razem jednak poza zwykłą przygodą w naszej wyprawie było coś więcej. TPE przyłączył się niedawno do programy znakowania bassów. Jest on idealną osobą i niezwykle cennym sprzymierzeńcem takiego programu, zważywszy ilości ryb które łowi każdego roku. Idea znakowania bassów jest taka sama jak zwykle w takich przypadkach. Złowionej rybie przyczepia się niewielki znacznik, z numerem oraz danymi kontaktowymi zarządu rybołówstwa (fisheries board). Jednocześnie rybę waży się i mierzy. Dane te wraz z numerem znacznika oraz miejscem i czasem połowu przesyła się do siedziby fisheries board.

W przypadku ponownego złowienia ryby ze znaczkiem można będzie określić ile ryba urosła w czasie od ostatniego złowienia oraz potencjalnie czy i gdzie się przemieściła. Idea szczytna, niestety realia wyglądają inaczej i szczerze mówiąc pozostawiają we mnie mieszane uczucia. Po pierwsze, procedura znakowania ryby zajmuje dużo czasu. Szybkie odhaczenie i wypuszczenie ryby aby zminimalizować stres i obrażenia jest niemożliwe. Po złowieniu, wędkarz musi wyjąć spory i skomplikowany przybornik. Pobrać 5 łusek z ryby, wyjąć znaczniki, załadować aplikator, zwarzyć i zmierzyć rybę, zaaplikować znacznik. Ponadto pomiary i numer znacznika muszą zostać zapisane w specjalnym dzienniku. W rezultacie ryba przebywa poza wodą kilkakrotnie dłużej niż w normalnych okolicznościach. Dodatkowo dokonanie całej operacji znakowania w przypadku łowienia w miejscu gdzie od suchego lądu wędkarza oddziela conajmniej piętnaście minut brodzenia w wodzie jest praktycznie niemożliwe.

W czasie naszej sesji oznakowaliśmy kilkanaście ryb. Jednak moim zdaniem cała procedura powinna zostać znacznie uproszczona. W obecnym kształcie, mam wątpliwości czy potencjalne dane prezentują jakąkolwiek wartość dla ochrony gatunku wobec znacznego wydłużenia czasu uwalniania ryby a co za tym idzie znacznie większego ryzyka śmierci osobnika.