Dobra pogoda i sprzyjający zbieg okoliczności skłoniły mnie aby wybrać się do Hiszpanii w rejon zlewni rzeki Ebro celem łowienia tamtejszych sumów. Niestety na miejscu okazało się, że pogoda, odbiega od stanu znanego z lat ubiegłych. Odbiło się to na zachowaniu a dokładniej występowaniu sumów w rejonie połowów. Zwykle najliczniej występujące osobniki średnie, trzydziesto; czterdziesto kilogramowe zdawały się przenieść w inne miejsce. W rezultacie łowiliśmy znacznie więcej niż zwykle osobników małych, które w innych warunkach nie miały możliwości tak śmiało żerować. Na plus można było zaliczyć to, że również łowiono więcej niż w poprzednich latach osobników dużych, ponad dwu metrowych. I właśnie jednego z tych kolosów złowił Guzu, towarzysz i organizator wyprawy.
Prezentowana ryba, mierząca dwieście trzydzieści trzy centymetry, została złowiona metodą trolingową na niewielkiego dzielonego woblera. Pełni nadziei po tym początkowym sukcesie kontynuowaliśmy trolingowanie od czasu do czasu zatrzymując się i próbując szczęścia metodą spinningową. Niestety, przez kolejne dwa dni łowiliśmy jedynie małe sumy w granicach dziewięćdziesięciu centymetrów długości.
W ten sposób zakończyło się moje pierwsze podejście do hiszpańskich sumów. Żegna mnie ryba-chmura.
Prezentowana ryba, mierząca dwieście trzydzieści trzy centymetry, została złowiona metodą trolingową na niewielkiego dzielonego woblera. Pełni nadziei po tym początkowym sukcesie kontynuowaliśmy trolingowanie od czasu do czasu zatrzymując się i próbując szczęścia metodą spinningową. Niestety, przez kolejne dwa dni łowiliśmy jedynie małe sumy w granicach dziewięćdziesięciu centymetrów długości.
W ten sposób zakończyło się moje pierwsze podejście do hiszpańskich sumów. Żegna mnie ryba-chmura.