Ogończa pastynak, Dasyatis pastinaca (ang. common stingray), to jedna z największych płaszczek które można złowić w Europie. Jest również jedną z nielicznych ryb które mogą być niebezpieczne dla człowieka. Ogończa posiada przy nasadzie ogona ząbkowany kolec z gruczołem jadowym. W odruchu obronnym wykonuje zamachy ogonem. Jeśli ogon zetknie się z ciałem kolec zostanie niechybnie wbity, zwykle część zostaje odłamana pozostając w ranie. W starożytności jadowite właściwości ogończy zapewniły jej miejsce wśród legend i wierzeń. W mitologii Greków, Herkules stracił palec z powodu ukłucia ogończy a Telegonus posiadał włócznię uzbrojoną w kolec ogończy.
W rzeczywistości ukąszenie ogończy bardzo rzadko jest śmiertelne. Powoduje natomiast silny ból, opuchliznę i skurcze mięśni. Inne możliwe obrażenia to: rozcięcie żył czy arterii powodowane ząbkowanymi brzegami kolca, zakażenie bakteryjne, wstrząs anafilaktyczny i także w rzadkich przypadkach śmierć. Najbardziej znanym przypadkiem była śmierć australijskiego przyrodnika Steva Irwina kiedy to kolec został wbity w jego klatkę piersiową.
Ogończa jest gatunkiem bardzo wolno rosnącym i wolno rozmnażającym się co powoduje że jej populacja jest wyjątkowo wrażliwa. Wiadomym jest również, że ryba ta jest bardzo podatna na stres który w niektórych przypadkach może nawet powodować śmierć. Dlatego wędkarzom zaleca się wyjątkowo delikatne postępowanie ze złowioną ogończą, tak aby zmaksymalizować szanse jej bezpiecznego wypuszczenia.
Dla mnie prezentowana tu ogończa to nagroda za wytrwałe odwiedzanie miejsca znanego z bogactwa występujących tam płaszczek i rekinów. Branie było delikatne i dawało się wyczuć na wędce jako charakterystyczne drżenie szczytówki. Po zacięciu od razu wiadomo było, że na wędce jest silna i ciężka ryba. Dała dobrą, zaciętą walkę tym bardziej satysfakcjonująca, że na lekkim zestawie. Po lądowaniu, obchodzenie się z silną, jadowitą i niewygodną w manipulacji rybą dostarczyło dużą dawkę dodatkowych emocji.