Tegoroczne ciepłe lato sprawiło że również połowy żarłaczy błękitnych były wyjątkowo udane. Raporty donosiły o dużej ilości ryb łowionych podczas każdej sesji. Oczywiście nie mogłem przepuścić takiej okazji i gdy tylko okazało się że jest wolny termin niezwłocznie zabukowałem rejs na rekiny. Razem ze mną płynął mój nieodłączny towarzysz rejsów na rekiny John oraz Peresada, który był ze mną na moim pierwszym rejsie którego celem były żarłacze błękitne. Peresada mimo jeszcze kilku kolejnych prób nie miał jak do tej pory szczęścia. Złośliwi twierdzą że nie próbował dość często, w myśl zasady: im więcej próbujesz tym masz więcej szczęścia. Jako gość specjalny i jednocześnie wyznaczony fotograf popłyną z nami również Bigos, niejako z ramienia Salmo Adventures, które w owym czasie zdawało się być wygłodniałe zdjęć wszelakich o tematyce około-wędkarskiej. To też tłumaczy znaki wodne na zdjęciach z tego rejsu.
Pogoda tego dnia niestety nie była idealna ale nie była też zła. Dość spokojne może, umiarkowany do średniego wiatr zapewniał szybki dryf dzięki czemu nasza smuga zanętowa była długa. Sprawiło to, w połączeniu z bardzo wysoką jak na te rejony temperaturą wody, że nie musieliśmy czekać zbyt długo na pierwsze branie. Rozpoczął się stały ciąg kolejnych brań i następujących po nich zmagań z rekinami. Lądowaliśmy ryby od bardzo małych to osobników ponad dwu metrowych. Ostatecznie również Peresada mógł wpisać żarłacza błękitnego na listę złowionych przez siebie gatunków.
Ostatecznie podsumowujemy rejs czternastoma rekinami w łodzi. Wszystkie ryby zostają jak zwykle oznakowane, zmierzone i wypuszczone. Pod koniec dawało się już wyczuć zmęczenie spowodowane ustawicznymi holami dużych ryb podczas gdy morze stopniowo stawało się coraz bardziej niespokojne a wiatr narastał. Ostatnia duża ryba tego rejsu zmęczyła mnie już na tyle, że byłem wdzięczny naszemu szyprowi Lukowi za pomoc w trzymaniu jej do zdjęcia.