Co jakiś czas mamy okazję gościć w Kerry grupę naszych kolegów mieszkających nieco bardziej na północ. Jako że nie widziałem się z nimi od dłuższego czasu postanowiłem przyłączyć się do ich weekendowej wycieczki po wybranych łowiskach w okolicy. Pierwszy dzień zakończył się złowieniem małej troci, małego bassa i maciupeńkiego rdzawca. Wszystkie trzy ryby złowione na muchę przez kolegę zwanego Magic. W tym samym czasie wędkujący opodal wędkarz złowił dwa bassy spinningując.
Niestety kolejny dzień nie przyniósł naszej grupie poprawy rezultatów. Zmagaliśmy się z nienajlepszymi warunkami. Woda była wyjątkowo niska, a mimo słonecznej pogody wiał silny wiatr. Tego dnia najwięcej ryb widzieliśmy. Brodząc po płyciznach niespodziewanie płoszymy bassa długości około sześćdziesięciu centymetrów. Rejestrujemy również kilka odprowadzeń. Przy powierzchni, leniwie pływają cefale.
Jedyną rybą drugiego dnia okazuje się malutki turbot, który zaatakował przynętę gdy ta opadła na dno kiedy wędkarz przestał wybierać linkę oddając się rozmowie. Gościna dobiegła końca i nasi koledzy udali się w podróż powrotną. Jeszcze tego samego dnia TPE łowi dwa bassy późnym wieczorem i w innym miejscu. Ja próbuję swoich sił kolejnego dnia na jeszcze innej miejscówce.
Niestety spotykam się z poważnymi utrudnienia spowodowanymi silnym wiatrem. Ponownie mogę obserwować ławice cefali wolno przemierzających płycizny. Rejestruję sporo skubnięć i odprowadzeń przez belony. Jednak wiem że przy przynęcie którą używam, belony zaciąć się nie da. Jak by na potwierdzenie liczebności belon w tej okolicy, na plaży znajduję świetnie zachowaną czaszkę tej ryby.
Niestety kolejny dzień nie przyniósł naszej grupie poprawy rezultatów. Zmagaliśmy się z nienajlepszymi warunkami. Woda była wyjątkowo niska, a mimo słonecznej pogody wiał silny wiatr. Tego dnia najwięcej ryb widzieliśmy. Brodząc po płyciznach niespodziewanie płoszymy bassa długości około sześćdziesięciu centymetrów. Rejestrujemy również kilka odprowadzeń. Przy powierzchni, leniwie pływają cefale.
Jedyną rybą drugiego dnia okazuje się malutki turbot, który zaatakował przynętę gdy ta opadła na dno kiedy wędkarz przestał wybierać linkę oddając się rozmowie. Gościna dobiegła końca i nasi koledzy udali się w podróż powrotną. Jeszcze tego samego dnia TPE łowi dwa bassy późnym wieczorem i w innym miejscu. Ja próbuję swoich sił kolejnego dnia na jeszcze innej miejscówce.
Niestety spotykam się z poważnymi utrudnienia spowodowanymi silnym wiatrem. Ponownie mogę obserwować ławice cefali wolno przemierzających płycizny. Rejestruję sporo skubnięć i odprowadzeń przez belony. Jednak wiem że przy przynęcie którą używam, belony zaciąć się nie da. Jak by na potwierdzenie liczebności belon w tej okolicy, na plaży znajduję świetnie zachowaną czaszkę tej ryby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz