Słoneczny tydzień pozwolił mi na kilka sesji skakania po skałach. Z lekką wędką klasy okoniówka i główką jigową przyozdobioną kawałkiem plastiku udaję się na skaliste brzegi Kerry. Jak zwykle w tym roku gdy przestaje wiać, wychodzi słońce i robi się ogólnie cieplej, wyniki są dobre. W najlepszym momencie udaje mi się złowić sześć ryb w niespełna dwie godziny. Jednak gdy tylko powraca zwyczajny chłód, znowu trudno jest złowić rybę.
Przy skalistych brzegach i rafach meldują się nie tylko zwyczajne w takich miejscach wargacze ale również wypasione bassy. Widać, że ryby, podobnie jak wędkarze, starają się wykorzystać poprawę pogody udając się na łowy. Śliskie, ostre skały i zalewające je morskie fale sprawiają że wylądowanie ryby jest znacznie trudniejsze.
Jako dodatkową atrakcje łowię również parę młodocianych rdzawców. Bardzo lubię łowienie w miejscach gdzie przy zastosowaniu tej samej techniki można złowić kilka różnych gatunków ryb.
Na jednej z miejscówek spotykam małego mieszkańca szczeliny z wodą. Jego malutkie siedlisko dostaje zasób świerzej wody morskiej tylko w czasie najwyższych pływów.