Ponieważ okres ochronny na bassa wciąż trwa, udałem się dalej, za "bassową" plażę, w okolice latarni morskiej, gdzie ze skał jest dostęp do głębszej wody. Prawdopodobieństwo złowienia tam bassa jest niewielkie za to można liczyć na rdzawce.
Rdzawce biorą wyśmienicie, niestety maluszki. Mimo to w niespełna godzinę, łowię dziesięć małych rybek. Po braniu mały rdzawiec chwile energicznie szarpie wędką, po czym daje za wygraną i dalsza część holu przypomina już przysłowiowe "ciągnięcie szmaty".
Po około godzinie od rozpoczęcia łowienia, przypływ przynosi do brzegu masę zielska, które czepia się przynęty i skutecznie zniechęca do wędkowania. Mimo to jak na godzinny wypad i tak całkiem przyjemnie. No cóż, tym razem nie jakość a ilość. Zanim zdążył zapaść zmierzch wracam do domu.
Rdzawce biorą wyśmienicie, niestety maluszki. Mimo to w niespełna godzinę, łowię dziesięć małych rybek. Po braniu mały rdzawiec chwile energicznie szarpie wędką, po czym daje za wygraną i dalsza część holu przypomina już przysłowiowe "ciągnięcie szmaty".
Po około godzinie od rozpoczęcia łowienia, przypływ przynosi do brzegu masę zielska, które czepia się przynęty i skutecznie zniechęca do wędkowania. Mimo to jak na godzinny wypad i tak całkiem przyjemnie. No cóż, tym razem nie jakość a ilość. Zanim zdążył zapaść zmierzch wracam do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz