maja 04, 2007

Labraks - europejski bass morski

Cel wyprawy: labraks czyli europejski bass morski (Dicentrarchus labrax). Miejsce to oczywiście plaża o zmroku, kiedy to bassy podchodzą blisko brzegu w poszukiwaniu zdobyczy. Pogoda idealna – kończący się ciepły i słoneczny dzień, odpływ w pełni umożliwiający zbliżenie się do przełomu głębszej i płytkiej wody, prawie bezwietrznie, powierzchnia wody lekko sfalowana, co pomaga ukryć swoją obecność przed czujnymi i ostrożnymi bassami.
Razem ze znanym części z Was kolegą meldujemy się na plaży późnym wieczorem, tuż przed zachodem słońca. Będziemy łowić na bezsterowe 9-cio centymetrowe woblery. Wędki około 3m, kołowrotki rozmiaru od 3000 do 4000. Maszerujemy niespiesznie w dół plaży, wzdłuż ciągnącego się przy niej pastwiska. W czasie obławiania będziemy wracać w kierunku samochodu. Idąc napawamy się, jak zwykle pięknymi, widokami.

Gdy słońce zbliża się do zachodu zbroimy wędki i rozpoczynamy łowienie.

Jednak tego dnia nie tylko my wybraliśmy się na ryby. Najpierw spostrzegamy niewielki „dziubek” na wodzie. Szybko i bez entuzjazmu stwierdzamy, że to nie ptak tylko foka. W wielu książkach i artykułach można przeczytać, że pojawienie się foki jest najlepszym sygnałem do zwijania sprzętu. Ona również poluje na ryby z tym, że w odróżnieniu od nagiej małpy może je aktywnie ścigać. A to jak wiadomo sprawia, że ryby przestają żerować i uciekają szukając schronienia. Nie zniechęcamy się jednak, tłumacząc sobie, że w końcu może przepłoszy trochę ryb w kierunku płytkiej wody gdzie nie będzie się zapuszczać, więc być może i my na tym skorzystamy. Kontynuujemy obławianie. Po dłuższym czasie Tomek zacina w końcu bassa. Labraks to bardzo silna ryba i niesłychanie waleczna. Rozgina kotwice w woblerach i gwałtownie i szybko zmienia kierunek ucieczki w czasie holu. Trzeba się wykazać opanowaniem i cierpliwością, ponieważ chęć szybkiego zakończenia holu lądowaniem ryby zazwyczaj kończy się jej utratą.

Jednak wprawiony w zmaganiach z bassami Tomek tym razem przechyla szalę na swoją stronę.

Ja mam jedno puknięcie, jedno przytrzymanie, ale nic poza tym. W końcu daje się słyszeć w oddali plusk wody i charakterystyczne „pfffu”. To przybyły delfiny – to ostatecznie kończy nasze złudzenia – pora się pakować. Ja tego dnia bez bassa, ale za to „złowiłem” sporego kraba. Gdy złapał w szczypce woblera, którego ja trzymałem w palcach miałem okazję poczuć jego siłę – naprawdę nie chciałbym żeby złapał mnie za palec.

Jak widać na zdjęciach krab trzymał w „rękach” samicę...
Tego dnia koniec – wracamy do samochodu i umawiamy się jutro o tej samej porze w tym samym miejscu.
Program kolejnego dnia połowu taki sam – z tym, że nie widać foki ani delfinów. Jak zwykle Tomek pierwszy zacina rybę, po krótkim holu okazuje się że to nie mały bass a troć.

Tego wieczoru jest wiele skubnięć i przytrzymań, labraksy podeszły i żerują. W krótce raz-dwa łowimy po bassie. Najpierw Tomek

A potem ja – swojego pierwszego w życiu labraksa.

Misja zakończona, ląduję 50-cio centymetrowego bassa po ostrożnym holu. Nie jest duży, ale i tak cieszy. Większe jeszcze na mnie czekają.

3 komentarze:

  1. Bardzo ladne rybki! A takze swietny pomysl z ta stronka...jestem juz stalym czytelnikiem i kolega po wedkarskim "fachu"...serdecznie pozdrawiam...rootrek-z Dunmore.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. ..Śliczne Rybki..Pozdrowionka..Aduś-Wexford Irl.

    OdpowiedzUsuń