czerwca 25, 2014

Troć w ulewnym deszczu


Deszczowa pogoda nie jest dobrym prognostykiem jeśli chodzi o brania ryb. Mogę powiedzieć że nigdy nie miałem wyników w czasie deszczu. Jednak jeden z moich ulubionych cytatów wędkarskich mówi, że "istnieje zasadnicza różnica pomiędzy krótkim nagłym deszczem, a deszczem gdy jest zachmurzone, ciśnienie spada i wygląda, że będzie padać przez kolejne trzy dni". Wiadome jest oczywiście z połowów na wodach słodkich, że w czasie upału, letni deszcz może natychmiastowo obudzić jezioro, zmieniając je w tętniący życiem zbiornik wodny.

Ja jednak jestem nadal dość sceptycznie nastawiony do deszczu w czasie sesji wędkarskich. Jednak teoria o dobrym działaniu krótkiego i ulewnego deszczu zdała się potwierdzić tego dnia. Był to jeden z wieczorów kiedy słoneczna pogoda zdawała się z wolna ustępować miejsca typowej irlandzkiej deszczowej aurze. Jednak w czasie dnia można było uświadczyć jeszcze przebłysków błękitnego nieba i promiennego słońca. Łowienie tego wieczoru nie szło nadzwyczaj dobrze. Zaczęło się od czterdziestominutowego czekania w samochodzie na przejście wyjątkowo ulewnego deszczu. Gdy wyszło słońce razem z Dave-m rozpoczęliśmy łowienie, jednak bez rezultatów i bez widoków na takowe. W pewnym momencie ponownie spadł wyjątkowo ulewny deszcz. Po kilku chwilach następuje branie. Po szybkim holu ląduję dorodną, jak na irlandzkie standardy, troć morską. To mój pierwszy znaczący połów w czasie deszczu.

czerwca 23, 2014

Przesilenie letnie

Jak można łatwo zauważyć po ilości postów w tym blogu upływające miesiące nie obfitowały w zbyt częste wypady wędkarskie. Stało się tak gdyż wędkarstwo ustąpiło nieco miejsca i czasu na rzecz bardziej atletycznych aktywności na świeżym powietrzu. Jednak przedłużający się czas bez wypadu na ryby zaczynał już dawać o sobie znać. W połączeniu z wyśmienitymi warunkami pogodowymi w samym środku lata, nie mogłem przepuścić takiej okazji. Szybko montujemy wypad na bassy.

Minimum pływu przypada bardzo korzystnie na późne popołudnie, sprawia to, że możemy z powodzeniem łowić przez kilka kolejnych dni od wczesnego wieczoru do późnych godzin nocnych. Łowimy po kilka ryb w czasie każdej sesji. Rozmiar łowionych bassów jest również bardzo zadowalający, w przeciwieństwie do poprzedniego roku kiedy to trafiały się przeważnie małe ryby, teraz w czasie każdej sesji pada jedna lub dwie ryby przekraczające sześćdziesiąt centymetrów długości. Przeciętnie ryby mają dobrze powyżej czterdziestu centymetrów.

Mam okazję doświadczyć jednego z najlepszych doznań wędkarskich jakie oferuje Irlandia. Ciepły bezwietrzny wieczór, woda niemal żywa od pływających w niej ryb. Duże ilości muletów. Jednak codziennie podczas tej samej fazy pływu następuje moment gdy wydaje się że bassy są wszędzie. Zdają się nas otaczać. To w czasie tych momentów łowimy najwięcej ryb. Brania następują niekiedy w co drugim, co trzecim rzucie. Świetna pogoda i częste brania ryb co do których rozmiaru nie można mieć zastrzeżeń sprawiają, że jako wędkarz nie mogę oczekiwać wiele więcej. Na zdjęciu poniżej widać, że jestem raczej zadowolony!

sierpnia 06, 2013

Czternaście rekinów

Tegoroczne ciepłe lato sprawiło że również połowy żarłaczy błękitnych były wyjątkowo udane. Raporty donosiły o dużej ilości ryb łowionych podczas każdej sesji. Oczywiście nie mogłem przepuścić takiej okazji i gdy tylko okazało się że jest wolny termin niezwłocznie zabukowałem rejs na rekiny. Razem ze mną płynął mój nieodłączny towarzysz rejsów na rekiny John oraz Peresada, który był ze mną na moim pierwszym rejsie którego celem były żarłacze błękitne. Peresada mimo jeszcze kilku kolejnych prób nie miał jak do tej pory szczęścia. Złośliwi twierdzą że nie próbował dość często, w myśl zasady: im więcej próbujesz tym masz więcej szczęścia. Jako gość specjalny i jednocześnie wyznaczony fotograf popłyną z nami również Bigos, niejako z ramienia Salmo Adventures, które w owym czasie zdawało się być wygłodniałe zdjęć wszelakich o tematyce około-wędkarskiej. To też tłumaczy znaki wodne na zdjęciach z tego rejsu.

Pogoda tego dnia niestety nie była idealna ale nie była też zła. Dość spokojne może, umiarkowany do średniego wiatr zapewniał szybki dryf dzięki czemu nasza smuga zanętowa była długa. Sprawiło to, w połączeniu z bardzo wysoką jak na te rejony temperaturą wody, że nie musieliśmy czekać zbyt długo na pierwsze branie. Rozpoczął się stały ciąg kolejnych brań i następujących po nich zmagań z rekinami. Lądowaliśmy ryby od bardzo małych to osobników ponad dwu metrowych. Ostatecznie również Peresada mógł wpisać żarłacza błękitnego na listę złowionych przez siebie gatunków.

Ostatecznie podsumowujemy rejs czternastoma rekinami w łodzi. Wszystkie ryby zostają jak zwykle oznakowane, zmierzone i wypuszczone. Pod koniec dawało się już wyczuć zmęczenie spowodowane ustawicznymi holami dużych ryb podczas gdy morze stopniowo stawało się coraz bardziej niespokojne a wiatr narastał. Ostatnia duża ryba tego rejsu zmęczyła mnie już na tyle, że byłem wdzięczny naszemu szyprowi Lukowi za pomoc w trzymaniu jej do zdjęcia.

lipca 06, 2013

Ciepłe dwa tygodnie

Tegoroczne lato obdarzyło nas dwoma tygodniami ciepłej i słonecznej pogody. Temperatury sięgały trzydziestu stopni Celcjusza co nie zdarza się w Irlandii zbyt często. Taka pogoda zachęcała oczywiście do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Podczas licznych w tym czasie sesji wędkarskich trudno było się oprzeć pokusie żeby ściągnąć wodery i dla odmiany popływać w wodzie razem z bassami. Co też niektórzy wędkarze ochoczo uczynili.


Zgodnie z przewidywaniami w taką pogodę nie było większych problemów aby złowić bassy, niestety udawało się łowić jedynie małe osobniki. Niewielkie to zmartwienie jednak, jako że doskonała ciepła i słoneczna pogoda rekompensowała w pełni niedosyt centymetrów.

lipca 01, 2013

Spotkanie po sześciu latach

Seamusa poznałem w 2007 roku przez forum wędkarskie Sea Angling Ireland. Od tamtej pory wymienialiśmy informacje, wiadomości i sms-y, jednak nigdy się wcześniej nie spotkaliśmy. Odpowiedzialne za to były różne koleje losów oraz rozmaite zbiegi okoliczności. Jednak ostatecznie po przeszło sześciu latach udało nam się wybrać na wspólną sesję łowienia bassów.

Dzień był słoneczny z pewną dozą chłodzącego wiatru. Łowiliśmy na rozległej płyciźnie pomiędzy skałami i kamieniami. Jak na dość krótką sesję kończymy z dobrym wynikiem, łowiąc po dwie ryby każdy. Największa ryba tego dnia przypadła mnie, prezentowany na zdjęciu, sześćdziesięcio centymetrowy labraks.