lipca 02, 2012

Miękki plastik

Mówiąc o przynętach jakich używam na bassy morskie, śmiało mogę stwierdzić, że historia zatoczyła koło. Kiedy pięć lat temu zaczynałem je łowić, używałem głównie niewielkich gumowych przynęt na lekkich główkach jigowych. Następne w kolejności były pullbaity, które z wolna zaczęły ustępować miejsca crankbaitom. Wypada przyznać, że zmiany te były zawsze inspirowane przez mojego znakomitego kolegę Tomka który spędza niezliczone godziny nad wodą, eksperymentując.

Podobnie stało się i tym razem. Do łask powróciły więc miękkie plastikowe przynęty zbrojone główką jigową. Przynęty jakkolwiek różniące się znacznie od niegdysiejszych małych twisterów, przynoszą na myśl pierwotne próby łowienia bassów na gumę. Podstawowa różnica to wielkość przynęty. Tym razem są to pełnowymiarowe imitacje tobiaszy lub dobijaków (ang. sandeel) uzbrojone główką z hakiem offsetowym.

Dla dodatkowych wrażeń zacząłem używać znacznie lżejszej niż dotychczas wędki z małym kołowrotkiem rozmiaru 2500. Początkowe obawy dotyczące możności pewnego zacięcia ryby na tak lekkim zestawie zostały szybko rozwiane. Przy uderzeniu a także podczas holu walka z rybą jest znacznie wyrazistsza i na pewno dostarcza więcej emocji. Dodatkowo zdaje się potwierdzać obserwacja że łowimy teraz ryby większe. Czy jest to zasługa nowego rodzaju przynęt?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz